Źródło: https://esgimpulse.com/twarze-esg-strategia-prawdy/
Rozmowa z Piotrem Rybickim, członkiem rad nadzorczych spółek notowanych na giełdzie papierów wartościowych, organizatorem największego w Polsce projektu propagującego standardy właścicielskie – „Konferencja Rada Nadzorcza” i wyróżnienia „Człowiek Corporate Governance” oraz portalu NadzorKorporacyjny.pl, ekspertem w zakresie sprawozdawczości zrównoważonego rozwoju, biegłym rewidentem.
Redakcja: Jest Pan od wielu laty związany ze środowiskiem ekspertów i promotorów ESG. Niedawno jeden z wysoko notowanych przez ośrodki demoskopijne kandydatów na Prezydenta RP stwierdził w kontekście „zamachu przez wyznawców tzw. zielonego ładu na polskie górnictwo”, że to „ekoterroryzm”. Czuje się Pan „ekoterrorystą”?
Piotr Rybicki: Kompletnie nie interesuje się polityką, nie mam wiedzy i świadomości kogo Pan cytuje. I nie mam w zwyczaju komentować wypowiedzi, szczególnie wypowiedzi nie skierowanych do mnie. A czy czuje się „ekoterrorystą” jak Pan pyta? Jeżeli za ekoterroryzm rozumiemy dbanie o nasze środowisko, za naszą planetę, jeżeli mieści się w tym ograniczenie w zużywaniu wody, segregacja śmieci, czy racjonalne gospodarowanie zasobami – to tak – takim „ekoterrorystą” jestem!
Redakcja: Skupia się Pan m.in. na intensywnych kursach i szkoleniach ESG dla zarządów i kadry zarządzającej przedsiębiorstwami. Czego w szczególności oczekują od tego typu edukacji mniejsi i więksi sternicy naszej gospodarki?
Piotr Rybicki: Myślę, że można podzielić uczestników tych szkoleń na dwie grupy. Pierwsza z nich to przedsiębiorcy, zarządzający, którzy faktycznie chcą wpleść ESG w DNA i strategię swojej firmy. Natomiast druga grupa to osoby, które odczytują ESG tylko w kategoriach nowych i uciążliwych obowiązków często podchodząc do tego w kategoriach: „muszę, i dlaczego to tak dużo będzie kosztować”. Ale zwróciłbym uwagę na inny problem. O czym my tak naprawdę powinniśmy dziś mówić – nie o ESG, ale o sprawozdawczości zrównoważonego rozwoju (SZR). Czyli o tym jak zostanie opisany stan faktyczny („prawda”) w podejściu do kwestii środowiska (E), społeczeństwa (S) i ładu korporacyjnego (G). Więc jeżeli ktoś nie chce np. ograniczyć zużycia wody – to niech o tym napisze (czyli napisze prawdę), a nie buduje opowieści jak to ma wielkie plany by to zrealizować. Jeżeli do ESG podejdziemy jak do laurki i nic nie znaczących zdań. To ESG nic nie będzie znaczyć. Pyta Pan czy takich informacji oczekują uczestnicy szkoleń, ci faktyczni przedsiębiorcy? Niestety tego jeszcze nie wiem – poznamy to po „owocach” – pierwsze sprawozdania SZR ujrzą światło dzienne już w lutym/marcu. Oby takich nic nie znaczących deklaracji nie było w nich wcale.
Redakcja: A jak oceniłby Pan poziom świadomości standardów i wyzwań ESG, w kontekście ładu korporacyjnego, wśród członków zarządów i rad nadzorczych w Polsce?
Piotr Rybicki: Nie wymagam abyśmy ESG traktowali w jakiś szczególny sposób. Firmy mają taką masę różnych obowiązków, od lat, i takich najnowszych (jak choćby ostatnio sygnaliści), że twierdzenie, iż ESG jest w kategorii ważniejszych, a inne są mniej ważne, jest z założenia błędne.
Dlatego ja nie oczekuje by każdy członek zarządu czy rady nadzorczej znał wszystkie wytyczne w zakresie sprawozdawczości zrównoważonego rozwoju, czy też właśnie z zakresu sygnalistów – to by było irracjonalne. Wchodzimy tu zresztą w zupełnie innych obszar – właściwego doboru członków organów, by to był zespół. Jeżeli ESG spowoduje, że na stanowiskach członków zarządów i rad nadzorczych będzie obsadzać się osoby z kompetencjami adekwatnymi do wymagań danej organizacji i budować tak zespół, to będzie to z mojej perspektywy ta dodatkowa korzyść z ESG. Obawiam się jednak, że jest to moje idealistyczne i wzorcowe podejście, bo nie wierzę, że myślenie „powołajmy do zarządów i rad nadzorczych >naszych< ludzi” miało się zmienić.
Redakcja: W akronimie ESG najbliższy jest Panu niewątpliwie komponent „G”. Czy nie odnosi Pan wrażenia, że znaczenie ładu korporacyjnego jest rzadziej publicznie podnoszone niż środowisko i społeczna odpowiedzialność? To kwestia bardziej hermetycznej tematyki, niedoceniania wagi „G”?
Piotr Rybicki: To prawda – obserwuję od samego początku literkę G, a tematyką ładu korporacyjnego zajmuje się od lat 20 – red.. I po pierwsze – to o czym Pan wspomniał – przez wiele osób G, czyli corporate governance, często nie jest zauważane, a dodatkowo wiele osób uważa, że się na nim zna – tymczasem nigdy żadnej rzeczy w tym obszarze nie zrobiło. I to są powody, że G jest po prostu często lekceważone. Na szczęście słyszę też zdania – i to od osób, którym na pewno bliższe jest E lub S – że bez G, ESG nie ma sensu.
I druga płaszczyzna G. To corporate governance – lad korporacyjny, który ja znam od lat – a który nie jest samym ładem korporacyjnym, który obecnie występuje w ESG. Obecnie ład korporacyjny jest tylko częścią G, ale dochodzą inne obszary – jak choćby etyka, compianace, zarządzanie. I sprawozdawczość (sprawozdawczości zrównoważonego rozwoju), którą również zaliczył bym do G.
Niestety w tym „nowym” G widzę również wiele wyzwań. Bo przykładowo można mieć kodeks etyki, nawet najlepszy, można go nawet skopiować do sprawozdawczości zrównoważonego rozwoju (SZR), ale czy w przypadku gdy nastąpi jego naruszenie będzie wola, by o tym naruszeniu napisać? A dodatkowo, jeżeli od realizacji wskaźników związanych z kodeksem etyki będzie uzależniona premia? To są dylematy znane od lat, pytanie brzmi czy ESG coś zmieni, czy nadal będziemy mieli w wielu przypadkach przysłowiową „ściemę”.
Traktuję SZR jako szansę. Ale nie szansę by stworzyć laurkę, ale by faktycznie zmienić swoje podejście do dotychczasowej działalności w duchu ESG – a w sprawozdaniu napisać jaka jest prawda.