– Spotykam czasem sytuację czasowego „nieposiadania” zarządu, jeżeli w spółce są powołani i uprawnieni do reprezentowania spółki prokurent lub prokurenci. W tym przypadku trzeba jednak pamiętać, że prokura nie zastępuje zarządu, czyli prokurenci nie zarządzają. To rozwiązanie wydaje się możliwe do zastosowania w naprawdę krótkim czasie – rzędu kilku dni – i jestem daleki od jego rekomendowania – dodaje Piotr Rybicki, zawodowy członek rad nadzorczych prowadzący portal nadzorkorporacyjny.pl.
Piotr Rybicki dodaje, że tego typu rozwiązanie jest często praktykowane szczególnie w sytuacjach zdarzeń niespodziewanych, nadzwyczajnych, w wyniku których stanowisko członka zarządu pozostawało nieobsadzone.
– By zachować ciągłość działania spółki, nie mając kandydata „od razu” do objęcia funkcji, czy też chcąc przeprowadzić postępowanie konkursowe, delegowanie z ramienia rady nadzorczej osoby – do czasowego wykonywania czynności zastępowanego członka zarządu – jest rozwiązaniem wygodnym i możliwym do zrealizowania w zasadzie niezwłocznie. Oczywiście o ile jest odpowiedni kandydat wśród członków rady nadzorczej – co też nie jest takie oczywiste, bo przecież nie tylko musi on dysponować odpowiednią ilością czasu do sprawowania funkcji, ale też wiedzą z obszaru, który ma zastępować. Dodatkowo musi być zgoda w samej radzie nadzorczej co do delegowania danej osoby – co też nie zawsze jest takie oczywiste – komentuje dla PulsHR.pl
Piotr Rybicki dodaje, że na pełniącego obowiązki nie powinno patrzeć się z perspektywy tymczasowości.
– Nowa osoba ma pełne uprawnienia wynikające ze sprawowanej funkcji, może i powinna podejmować wszystkie decyzje niezbędne do prawidłowego funkcjonowania spółki. Nie można zatem myśleć o tymczasowości w rozumieniu braku aktywności. W przypadku delegowania z rady nadzorczej mówimy raczej o „czasowości”, gdyż przepisy dopuszczają maksymalny czas na delegowanie, tj. 3 miesiące – komentuje.
– Wydaje się jednak, że o ile to możliwe, to taki delegowany do zarządu członek rady nadzorczej, czasami zastępujący nawet kilka dotychczasowych osób (jak to ma miejsce np. w przypadku Tauronu – red.), nie powinien podejmować decyzji, które nie są niezbędne w normalnym toku działania, ale to raczej dobra praktyka i rozsądek delegowanej osoby niż ograniczenie przepisami – dodaje Rybicki.